Z życia Sanu: Sieweczka rzeczna

Myślę, że mogę zacząć cykl opowieści znad Sanu, od tej pory będę fotografował głównie w jego korycie, najczęściej na łachach piachu, które tworzą na nim przy niskim stanie wody dużą ilość wysp i półwyspów.

Od trzech tygodni szukałem nad Sanem brodźca piskliwego. Poziom wody powoli maleje, choć czasem na dobę czy dwie wzrasta o kilkadziesiąt centymetrów, ale szybko wraca do stanu normalnego. Jest jednak jeszcze na tyle wysoki, że moje oddalone od cywilizacji łachy są cały czas pod wodą. W ostatnim tygodniu znalazłem jednak pień leżący od brzegu w poprzek rzeki, przez co za nim uformowała się wyższa niż tamte piaskowa wyspa. Regularnie obserwuję tam brodźce piskliwe, zdjęć na razie brak, ale sądzę, że to tylko kwestia czasu.

Wczoraj między różnymi zajęciami udało mi się wyskoczyć na trzy godzinki poczatować, przyszła do mnie, choć nie na zadowalającą odległość sieweczka rzeczna. Żerowała koło mnie około godziny, mając się jednak na baczności przed dziwnym nowym obiektem w jej żerowisku.

Sieweczka niepewnie podchodziła, a potem wycofywała się parę metrów.

W końcu odleciała, nie dając mi szans na ciekawsze ujęcia z bliska. Jest to jednak na tyle pospolity ptaszek, że zapewne nie raz jeszcze będę miał go przed obiektywem.

Dziś czatowałem od ciemnej szarówki, do 8 rano. Niestety dłużej nie mogłem zostać. Na długo przed wschodem Słońca, gdy czas naświetlania przy minimalnej przysłonie i iso 3200 wynosił około sekundy, pięknie pozował mi bóbr. Ranek był bardzo ładny, mgła i przyjemne światełko wschodzącego Słońca uczyniły krajobraz doskonałym do fotografii szerokim kątem, jednak miałem przy sobie tylko długi zoom. Wróciłem więc z praktycznie pustą kartą. Może jutro będzie lepiej? 😉