Ziemniak dobrem najwyższym, czyli wydrzańskie tradycje

Wydrza to chyba moja ulubiona wieś. Potrafi zaskoczyć. Szczególnie przesadą. Przesada to słowo idealnie określające stan umysłu panujący w tym pięknym zakątku świata.
dom w Wydrzy

Architektura (?) to jednak dopiero początek. Wydrza łączy, a może dzieli dwa pobliskie potężne ornitologicznie miejsca. Jeziórko i Budę Stalowską. Jeziórko właściwie otacza swym długim ramieniem. I o ile na takie kwiatki jak powyższy dom można się natknąć pewnie w niejednym miejscu w Polsce, o tyle zwyczaj z ziemniakami jest jak dla mnie ewenementem. A może po prostu brak mi wiedzy na temat uprawy kartofli.

W sumie minister Szyszko stwierdził, że Polskę można ogrodzić martwym drewnem z Puszczy Białowieskiej, więc być może w 2016 roku nie powinno mnie dziwić nadgorliwe pilnowanie poletka pyrek?

pokląskwa

O ile pole szczelnie ogrodzonie snopowiązałką i białymi workami jestem jeszcze w stanie zrozumieć (w końcu dyndająca folia na pewno świetnie odstrasza wszystkie zwierzęta), to ciężej przechodzi mi się obok jakiejś dziesiątki psów strzegących kilkuhektarowego pola. Wiadomo, że w Polsce B rzadko mamy do czynienia z gigantycznymi uprawami i bardzo mnie to cieszy, ale trzymanie uwiązanych lub nieuwiązanych i w żaden sposób nie pilnowanych psów do obrony rosnących kartofli jest conajmniej dziwne.

pies broniący ziemniaków

Pieski są karmione, pojone, jak sądzę regularnie. Ale w letnim skwarze życie mają ciężkie. Cień raczej niezbyt głęboki lub żaden. Ale fakt faktem, pod domem też pewnie byłyby uwiązane i nie miałyby lepiej. Czy dla nich wychodzi na zero? Nie wiem. Ale mi trochę strach przejść obok (czyli pyrki bezpieczne).

pies broniący ziemniaków, w tle krowy prowadzone z pastwiska