Park to nie plac zabaw

Mieszkałem kiedyś w przyjemnym mieście. Dumnie się miasto nazywa – Stalowa Wola. Na cześć tych, którzy na zrębie, w ekspresowym tempie, to miasto zbudowali. Rzecz działa się 80 lat temu. Znaczy się, te początki budowania miasta. Stalowa Wola była bardzo dobrze wymyślonym miastem. Pierścień lasu odgradzał osiedla od huty i elektrowni. Mi zdarzyło się tu mieszkać w latach 1995-2018. Wychodzi na to, że między studiami i licznymi wyjazdami pomieszkuję tu nadal. Tylko miasto przestało być przyjazne.

Od ładnych kilku lat w sferze urbanistycznej tegoż miasta działo się nienajgorzej. Pomijając pastelozę na blokach, brak pomysłu, jakiejkolwiek spójności i powstanie paru ogromnych, niepasujących do niczego budynków (ZUS, sąd, biblioteka), było nawet przyjemnie. Pojawiły się ścieżki rowerowe o gładkiej nawierzchni, doskonałe do tego, by na rolkach objechać całe miasto. Fajna sprawa, nie znam innego miasta w Polsce, w którym ścieżek rowerowych byłoby tak dużo w stosunku do długości ulic.

W ostatnich latach coś poszło jednak nie tak. Pojawiła się (bądź została wykorzystana) możliwość uzyskania wielu milionów złotych na dofinansowanie rewitalizacji. Dofinansowanie przywracania do życia przestrzeni. Dofinansowanie poprawiania, ulepszania tkanki miejskiej. Co w tym złego? Nic. Naprawdę fajnie, że za pieniądze z NFOŚiGW czy funduszy UE można pozyskać na wygładzenie kolejnego chodnika i postawienie nowych ławek i lamp ulicznych. Niestety okazuje się, że można pozyskać je także na zrobienie parku w parku.

Na powyższym obrazku widzimy 2 zdjęcia satelitarne wykonane przez europejskiego satelitę SENTINEL-2. Przedstawiono tutaj obraz w tzw. false color – który dość dobrze odwzorowuje tereny pokryte roślinnością – na czerwono. Na zdjęciach łatwo można odróżnić budynki, lasy, pola uprawne, rzekę San itd. Obrazek jest interaktywny. Można przesunąć suwak, by zobaczyć zdjęcie z czerwca 2017 r. (po lewej) oraz z czerwca 2018 r. (po prawej). Nie da się nie zauważyć wielkopowierzchniowej zmiany pokrycia terenu w dolinie Sanu. To rewitalizowane błonia. Przy uważnej obserwacji łatwo można zauważyć także inne miejskie rewitalizacje. Brązowe placki w miejsce przekornie czerwonego chlorofilu pojawiają się na skarpie nad oczkiem, w parku miejskim (park wodny) i przy szkole muzycznej (ocieplanie szkoły połączone z wycinką). Widać także inne spore wycinki: pod budowę supermarketu przy ul. Energetyków oraz przy budowie bloków komunalnych przy ul. Orzeszkowej. Na zdjęciach widać też niedbałość PGW Wody Polskie w zakresie utrzymania wałów przeciwpowodziowych – w 2017 były wykoszone, w 2018 już nie, ale to kwestia na osobny artykuł.

Czy uważam każde zmniejszenie się powierzchni drzewostanów w mieście za coś złego? Nie. Jest potrzebne miejsce na bloki? Rozumiem. Na Lidla? Jestem w stanie to zaakceptować. Dlaczego uważam więc, że coś jest nie tak jak powinno z rewitalizowaniem terenów zieleni? Rewitalizacje te w założeniu nie są niczym złym. Rozwój terenów zielonych w gminie Stalowa Wola brzmi przecież bardzo ładnie. W praktyce oznacza on jednak coś zupełnie odwrotnego, o czym pisałem już tu i tu.

Pomieszkując w Stalowej Woli mam wrażenie, że na siłę próbuje się udowodnić mieszkańcom, iż żeby wyjść do parku muszą mieć trójkę dzieci i tylko szukać kolejnych atrakcji. Przecież park w którym rosną drzewa i krzewy to totalna nuda! Na konsultacjach społecznych w paru projektach słyszałem, że mają być place zabaw, ma być dla dzieci, ma być bezpiecznie i przyjaźnie. Bardzo przyjemne pomysły. Tylko założenia wydają się nietrafione. Czas na nieco demografii.

W zasadzie mógłbym po prostu odesłać na oficjalną stronę miasta: http://www.stalowawola.pl/dla-biznesu/demografia/.
Jednak dla wygody czytelnika przytoczę tutaj jedną tabelkę i akapit z tekstu tam obecnego.

Tabela – Prognozowana liczba ludności w Stalowej Woli do roku 2050

2014 prognoza na rok 2020 prognoza na rok 2025 prognoza na rok 2030 prognoza na rok 2035 prognoza na rok 2040 prognoza na rok 2045 prognoza na rok 2050
63 291 59 400 56 012 52 348 48 378 44 112 39 694 35 337

Na tle kraju, gdzie na 100 osób w wieku przedprodukcyjnym przypada 105,2 osoby w wieku poprodukcyjnym, Stalowa Wola wypada niekorzystnie ze wskaźnikiem wynoszącym 125,8. Obrazu starości demograficznej dopełnia najwyższa spośród porównywanych jednostek liczba osób w wieku poprodukcyjnym przypadająca na 100 osób w wieku produkcyjnym, wynosząca 31,4, a więc znacznie więcej niż w województwie (27,9) i kraju (30,2).

Stalowa Wola jest więc miastem ekspresowo wyludniającym się (miasto już ma 59 tysięcy mieszkańców więc dzieje się to szybciej niż prognozowano), do tego społeczeństwo miasta jest wybitnie starzejącym się. Czy na pewno w mieście potrzeba więc kolejnych placów zabaw i siłowni na świeżym powietrzu?

Rzecz kolejna. Kilkukrotnie wcześniej wspomniałem, że aktualnie w Stalowej Woli pomieszkuję. Otóż w międzyczasie mieszkałem parę miesięcy w Poznaniu i 3 lata w Trójmieście. Byłem też w kilku europejskich stolicach, jak i mniejszych miastach. To chyba przyzwyczajenie z czasów, kiedy moim głównym zainteresowaniem w życiu były ptaki i ornitologia, ale zawsze skrupulatnie przyglądam się i obserwuję otoczenie w którym się znajduję. W ten sposób udało mi się zaobserwować niezwykle ciekawe zjawiska:

  1. W Europie nie tworzy się parków miejskich poprzez wycinanie drzew. Wręcz przeciwnie. Dba się o drzewa nawet poza parkami.
  2. W parku można usiąść na ławce (niekoniecznie najnowszej) i poczytać książkę w cieniu drzew.
  3. Żeby ludzie robili w parku inne rzeczy niż czytanie można skosić trawnik (tudzież łąkę), wtedy mogą leżeć, tańczyć, grać w piłkę tu i tam, nie tylko na gładkim chodniku i równie gładkich ławkach.
  4. Huśtawka i zjeżdżalnia też może stać pod drzewami. Za moich czasów (gdy miałem 5 lat), mimo, że w Unii jeszcze nie byliśmy, to i w Stalowej Woli spokojnie mogłem pohuśtać się w południe w lipcu (a może to kwestia zmiany klimatu?).
  5. Drzewa można inwentaryzować w celu wiedzy i ochrony, a nie wycinki.
  6. Drzewa w słabszej kondycji można ratować, a nie dobijać.
  7. Park może mieć charakter lasu z alejkami. Po co wydawać ogromne pieniądze na koszenie i pielęgnowanie wszystkiego dookoła?

Dla przykładu parę zdjęć:

Dlaczego uważam, że zachodni model parków miejskich, które widziałem jest lepszy? A może ogólniej, tamtejszy sposób zarządzania terenami zieleni w miastach?

Drzewa pełnią niezwykle ważne funkcje w mieście (tu krótki artykuł na ten temat). Przede wszystkim regulują temperaturę. Tworzą cień – w cieniu pod drzewem temperatura może być mniejsza o kilkadziesiąt stopni Celsjusza niż w Słońcu metr dalej. Dlaczego to takie ważne? Chociażby dlatego, że na świecie, jak i w Stalowej robi się coraz cieplej. Fale upałów są częstsze i dłuższe. Najbardziej narażone na skutki temperatur są osoby starsze (odsyłam do demografii miasta) i dzieci (dla których ponoć się te parki rewitalizuje). Odeślę do czegoś najbardziej przystępnego w odbiorze na ten temat: https://oko.press/upal-zabija-globalne-ocieplenie-juz-niszczy-zdrowie-polakow-jest-pierwszy-raport/.

Parki w miastach stały się ważnym miejscem życia naprawdę wielu organizmów. Nadmiernie je uprzątając pozbywamy się tej wspaniałej różnorodności.

Nie lubię rewolucji. Super, że jest pomysł by zrobić coś dla mieszkańców. Tylko czy koniecznie musi to coś wywracać wcześniejszy porządek do góry nogami? Poniżej parę lipcowych zdjęć ze stalowowolskiej rewolucji.

Żeby zachować przynajmniej trochę przyrody w mieście złożę niedługo wniosek o utworzenie użytku ekologicznego w niezwykle bogatym przyrodniczo lasku między miastem, a elektrownią. Niestety szykują się bowiem kolejne rewitalizacje-wycinki w kolejnych parkach miasta. A może warto by zrewitalizować i stworzyć nowy park w centrum miasta, gdzie aktualnie nie ma nic, co spowodowałoby chęć zatrzymania się tam chociaż na minutę? Tyle terenu, nie trzeba wycinać żadnych drzew (bo i wielu ich nie ma), a więc można zaprojektować tutaj coś nowego, coś co uczyni z tego miejsca więcej niż tylko wychodek dla psów i rzuconych w przestrzeń wielkich budynków. Zamiast przerabiać coś zasadniczo udanego i przyjemnego, jest okazja do przerobienia czegoś skrajnie nieudanego.

Koniec.

Pisał pomieszkujący stalowowolanin, który wciąż lubi to miasto. Tylko, niestety, coraz mniej.