Tym razem na 'mojej’ wyspie na Sanie leżałem obrócony w stronę brzegu, czekając na brodźca. Znajome czaple po drugiej stronie rzeki spokojnie polowały. Zewsząd słychać było śpiew i pokrzykiwania różnych ptaków – pliszki żółte wesoło harcowały gdzieś niedaleko, słychać było dzięcioła (parę dni potem oglądałem go z bliska przez kilka minut, niestety bez aparatu – był mniej więcej wielkości pliszki!). Brodziec nie pojawiał się, lecz spostrzegłem, że coś lata obok brzegu – od razu poznałem tego ptaszka, był to zimorodek. Zawisł w powietrzu podczas, gdy ja kierowałem obiektyw w jego stronę, ale szybko poleciał na dość odległą gałąź. Chwilkę później niesamowicie mnie zaskoczył przelatując na gałąź kilka metrów ode mnie.
Pozował mi tam około 6 minut, potem gdzieś odleciał. Z nim jeszcze na pewno się spotkam – ten ptak strasznie mi się podoba.
Odchodząc z wyspy zobaczyłem jeszcze jak jakiś ptak drapieżny przegonił czaple, które krzyczały na niego niesamowitym głosem.