Z życia Sanu: Sieweczka, nurogęś i piskliwiec

San nadal ma dość wysoki poziom wody. O jakieś 60 cm za wysoki, by na dzikich łachach pojawiły się ptaki. Pozostało mi więc fotografowanie w mniej dzikim, choć jak widać wartym uwagi miejscu. Spędzę tam zapewne kilka następnych poranków.

Jeszcze wczoraj wieczorkiem, czołgając się po mokrym piachu, udało się tam dopaść sieweczkę rzeczną.

Dziś rano przez dłuższy czas nie działo się nic godnego uwagi, w pewnym momencie za piaskowo-betonową wysepką wylądowała samica tracza nurogęsi. Wypłynęła zza wysepki i od razu dała nura do wody. Po chwili wypłynęła, jednak już troszkę dalej. Zrobiłem 2 zdjęcia, co zaniepokoiło nurogęś i po rozglądnięciu się dookoła wystartowała do lotu.

Minęło trochę czasu, na wysepkę przyleciały oczekiwane przeze mnie brodźce piskliwe. Jednak z takim poziomem wody nie da się zmniejszyć dystansu do tego często odwiedzanego przez nie miejsca.

Brodźce żerowały, biegając przy tym jak szalone 😉

Jednak układając pióra brodziec stał przez parę minut w jednym miejscu.

W pełnej krasie, po skończonym przeglądzie technicznym 😉

Brodźce odleciały, a ja spojrzałem za czatownię. Jak się okazało, piskliwe nie odleciały daleko. Żerowały na łasze razem z sieweczką rzeczną.

Sieweczka podchodziła w moją stronę, ale to co zrobił brodziec było prawdziwym sprintem. Biegnąc z drugiego końca łachy wpadł przed sieweczkę i skręcił kawałek przed obiektywem. Powstały przy tym 2 względnie udane zdjęcia, choć głębia ostrości zamiast być na oku ptaka osiadła na jego tułowiu.

Tu w poziomym kadrze wbiegał w jego 'ścianę’ więc przerobiłem go na ciasny pion.

Już wiem na co można liczyć w tym miejscu. Jutro ponowna zasiadka, może w końcu uda się zrobić na prawdę dobre zdjęcie? 😉