Nie mam szczęścia do ptaków przy czatowni. Zjawiają się albo przed wschodem Słońca albo przy całkowitym zachmurzeniu nieba. Tydzień temu na śniadanie zjawiła się samica bażanta. Nie zagościła jednak długo, chwilkę po przybyciu poszła w krzaki.
Dziś za to, na dłużej i na 'czystej pozycji’ żerowały 2 samce.
Problematyczne było zmieszczenie w kadrze choć jednego z całym ogonem. Zresztą 2 naraz nie pozowały 😉
Zdjęć trochę mam, teraz pora na naloty myszołowa. Na razie skutki marne, więc nie pokażę, ale myślę, że niedługo będzie co pokazać 🙂