Tym razem zapraszam na krótką fotograficzną wędrówkę pod prąd górskiego potoku. A to dlatego, że zdjęcia z niższych części różnych rzek i rzeczek zrobiłem wcześniej niż te w górnych ich biegach i chcę zachować przynajmniej dla siebie jakąś chronologię. Tutaj niebo nad potokiem Wołosaty w Ustrzykach Górnych.Na kamienistym dnie i brzegach potoku obserwować można kilka gatunków ptaków, mocno związanych z rzekami. Należą do nich m.in. pliszka górska, pluszcz, czy piskliwiec. Niestety jak na razie sfotografowałem tylko tego ostatniego.
W zasobnych w odpowiedni pokarm miejscach można obserwować konkurencję wewnątrzgatunkową u tego brodźca. Tutaj zawisając i piszcząc, jak przystało na ten gatunek, przegonił innego żerującego osobnika. Niestety jak to zwykle bywa, ciekawe akcje dzieją się za daleko od obiektywu.
W rzecznych dolinach Beskidów spotkać można także dużo większych przedstawicieli ptasich drapieżników. Orlik krzykliwy w Magurskim Parku Narodowym to nierzadki widok. Niestety oryginał tej bardziej dokumentacyjnej fotki gdzieś przepadł i mam ją tylko w takim rozmiarze.
Skoro jesteśmy już w Magurskim PN, pokażę też spotkaną tam ważkę płaskobrzuchą – gatunek związany jednak raczej ze stojącymi wodami.
Będąc w tym mało zaludnionym, leśnym zakątku Polski miałem jak widać pochmurną, deszczową pogodę. Była ona jednak idealna do fotografowania w lesie oraz do obserwacji tamtejszych płazów. Widziałem na przykład salamandry plamiste, niestety zawsze było już zbyt ciemno, by zrobić im zdjęcie.
Fotograficznie lepiej poszło za to z kumakiem górskim. Na pierwszy rzut oka może ciężko było go wypatrzyć…
Jednak gdy już przybrało się odpowiednią perspektywę, okazało się, że kumaków jest więcej.
A na dodatek są to całkiem kolorowe zwierzęta.
Czas powędrować jeszcze wyżej. Przy okazji intensywnych opadów mały strumyczek wezbrał, a woda z przezroczystej stała się szara, pełna materiału zebranego z brzegów.
Wchodząc ścieżką wyżej i wyżej straciłem z oczu strumień, za to zostałem totalnie oczarowany urokiem magurskiej buczyny.
Zaobserwowana tam muchołówka mała zdecydowanie zachęciła mnie do częstszego odwiedzania lasów. Może więc następne wpisy będą jeszcze bardziej zadrzewione?