Lodowy Pucyfik

Piotr Bednarek

Z okien pociągu jadącego przez Półwysep Helski miejscami widać otwarte morze, gdzie indziej zatokę. Zwykle zwrałem wzrok ku ciągnącej się w nieskończoność wodzie. Ostatnio jednak uwagę moją przykuła skuta lodem od brzegu do brzegu Zatoka Pucka. Dokładnie jej wewnętrzna część – tj. od lądu do Ryfu Mew. Widok ten zachwycił mnie zupełnie, oto pierwszy raz miałem okazję unaocznić sobie to, jak mogą wyglądać zimowe morza Arktyki. Niewielkie oparzeliska i grupki ptaków na tym lodzie uruchomiły w mojej głowie skojarzenia ze wspaniałymi fotografiami Salgado czy Muniera z dalekiej północy.

Było to niedawno. Dokładnie w środę, gdy byłem w Helu. Widok ten oczarował mnie na tyle, że już dwa dni później wróciłem na mierzeję by podziwiać wielki lód z bliska. Przy samym porcie w Kuźnicy ujrzałem niewielkie oparzelisko. Bez żadnego maskowania czy chociaż karimaty położyłem się i podczołgałem kawałek po lodzie. Na wodzie było kilka nurogęsi, po chwili przyleciały też dwa gągoły. Po kilkunastu minutach leżenia strategicznie wycofałem się w taki sam sposób, w jaki się do nich zbliżyłem. Mimo zaledwie -3 stopni, przeszywający wiatr i leżenie na tafli lodu bez przygotowania nie pozwoliło na więcej. Jednak plan na niezbyt odległą przyszłość fotograficzną stworzył się sam.