Wieczorna utopia

Przez 10 dni na przełomie kwietnia i maja intensywnie penetrowałem dwa obszary leżące z dwóch stron Stalowej Woli. Bardzo monotematycznie. Rano Lasy Janowskie, wieczorem Jeziórko. Wyjazd o 1 w nocy, powrót o 23. Trochę snu w samochodzie, trochę odsypiania nieudanego autostopu.

Zarówno w lesie jak i na pokopalnianych terenach zachwycające widoki.
Tu ols z pełną symfonią ptasich śpiewów, tam też głośno, ale śpiewy zamienione raczej w dziwne głosy, mewie darcie japy, świerszczakowe cykanie i temu podobne cimcirimci.

samotnik w olsieHajstry, samotnik, niesamowite gonitwy kukułek, niemrawo śpiewające gile i kilkanaście innych gatunków. Spodniobuty. Początek komarów. Dźwiękowa granica z sosnową monokulturą ostra niczym między krzemieniem, a otaczającym go wapieniem. Ale jest to jakiś skrawek naturalnego lasu, w którym siedzenie na jednym pieńku przez pół dnia dostarcza tak niezwykłych obserwacji jak portal clanga.com… Tylko w nieco innym wymiarze.
rybitwa rzecznaWieczór. Teraz wszystko co widzę jest wytworem człowieka. Wytwór to może złe słowo. Jednak to ludzie nadali kształt temu jak wygląda obecnie Jeziórko. Przyroda tylko wraca na bardziej gościnne niż przed laty tereny. Tutaj nie czuję krzemiennej granicy. Jest raczej rozmyta jak u jego bliskiego znajomego, czertu. Kulturowy krajobraz przechodzi po prostu przez różne fazy wzdłuż trasy mych wędrówek. Wieś. Dziewczyny prowadzące kilka krów z pastwiska. Mężczyzna jadący z koniem na rowerze. Ostatnie chałupy, silos ze zbożem. Trznadel na dachu.  Krzaki, łąka. Świerszczak. Trzcinowisko, stawy. Żupawka. Żupawka to kanał czy skanalizowana dawno temu rzeczka? Ciężko mi to wywnioskować z zaborczych, austriackich map Galicji. Ale to prosta linia Żupawki jest osią moich rozmyślań. Dlaczego? Jest zbyt prosta. Lewa półkula mózgu zaczyna pracować mocniej. Prawą wykwintnie aktywuje najnowszy krążek Łony i Webbera obracający się gdzieś w odtwarzaczu prowadzonej przeze mnie Astry.
świerszczakPrzyroda Jeziórka już zachwyca. Nie tylko mnie. Jest to niezwykle bogaty jeśli chodzi o awifaunę teren. Majówkowym dowodem na to niech będą dwie ekipy tegorocznego Rajdu Ptasiarzy kończące tutaj swe poszukiwania ptaków w całym województwie.
Widzę kałużę powstałą przy wysokim stanie Żupawki. 3 lęgowe pary czajek, jedna już z dwoma puchowymi pisklakami. Sieweczki rzeczne. Niby niewiele.
Inne łąki z lęgowym krwawodziobem i czajkami po chamsku osuszone. W nasyp żwirowej drogi wkopana w kwietniu rura, specjalnie po to by stagnującej na łące wodę jak najszybciej się pozbyć. Byle do stawu, rzeki, morza. Po co komu woda, przecież może jechać zobaczyć ją w Mielnie.
Inne łąki, te z parą kulika wielkiego zostały wydzierżawione. Rozmawiam z dzierżawcą – łąki pod dopłaty i wypas krów. Jestem zachwycony, to akurat najlepsze co mogło je spotkać. Czy jednak nie przyjdzie mu myśl, by zagospodarować te tereny w inny sposób? To się okaże.

W przerwie między jednym a drugim wypadem w teren znajduję w internecie wspaniałe zdjęcia lotnicze. Na Jeziórkowych polach i łąkach czarno na białym widać wilgotne ślady meandrujących tu kiedyś koryt rzecznych, starorzeczy i szersze rozlewiska. W miejscach gdzie dziś równiutko jak od linijki rośnie rzepak. Ziemia pamięta.
Klu moich rozmyślań – może by tę pamięć nieco wykorzystać? I nie mam tu na myśli czczenia pamięci poprzez produkcję koszulek z Jeziórkiem w stylu kiboli wyklętych.

Żupawka przepływa obecnie przez jedną wieś – Żupawę. O Wydrzę nieznacznie zahacza na długości ok. 50 metrów. Kiedyś po drodze były jeszcze 3 wsie. W Żupawie stoją jak byk przeciwpowodziowe wały. Poza tym skanalizowana rzeczka płynie ona przez łąki, lasy i rekultywowane przyrodniczo tereny Jeziórka. Przy okazji w moje ręce trafia „Podręcznik dobrych praktyk ochrony mokradeł”.

W głowie jasno zarysowuje się piękna wizja renaturalizacji Żupawki. Miałoby to wpływ nie tylko na rzeczkę, ale i przylegające do niej tereny. Do tego zasypanie rowów melioracyjnych w okolicy stawów. A wszystko pod prawnym zabezpieczeniem w postaci rezerwatu. Utopia? Coś do czego chciałbym dążyć. Ale nie mam pojęcia jak.
Ostatni klucz gęsi siada na łące godzinę po zachodzie Słońca, a ja odjeżdżam. Na jakiś czas.
gęgawy